Masakra, żebym mógł się uśmiechać
"Śmierć krzyżowa była ściśle przemyślanym okrucieństwem, trudnym pod tym względem do porównania z innym rodzajem śmierci. To była tortura rozciągnięta w czasie"
autor: Piotr Surowiecki | opublikowany: 2020-04-10 11:50
Oto fragmenty wywiadu z prof. Władysławem Sinkiewiczem, który jako lekarz zajął się badaniem męki Chrystusa od strony medycznej (Gość Niedzielny 13/2012).
"(...) Razy padały na plecy, klatkę piersiową, szyję, kończyny. Bicze były zakończone metalowymi kulkami lub kośćmi zwierzęcymi. Wyrywały więc kawałki ciała, sięgając do kości. Między każdym żebrem przebiega nerw, żyła i tętnica. Biczowanie powodowało zatem potworny ból (...)
Korona [cierniowa] miała kształt czepca opasującego całą głowę. Całun pokazuje 13 przekłuć głowy z przodu i 20 z tyłu, nie pokazuje tych z boków. W sumie mogło ich być ok. 50. Mogło dojść do uszkodzenia gałązek nerwu trójdzielnego, co powoduje jeden z najbardziej przenikających, trudnych do zniesienia i uśmierzenia bólów. (...)
Zwisanie ciała [na krzyżu] powodowało ustawienie klatki piersiowej w pozycji wdechowej. Aby wykonać wydech, skazaniec musiał się unieść, opierając się na nogach. To powodowało przeszywający ból przebitych stóp i nadgarstków. Unoszenie ciała było ograniczone. Skazaniec oddychał płytko tylko przeponą. Więc powoli się dusił. Następowało zwiększenie stężenia dwutlenku węgla we krwi, co prowadziło do kwasicy, która z kolei powodowała ból mięśni całego ciała. Mało tego, skazaniec, wznosząc się, tarł poranionymi plecami o nieociosane drewno belki. (...)"
Polecam lekturę całego wywiadu na stronie: http://gosc.pl/doc/1117051.
Ten opis szokuje. Ale jeszcze bardziej szokuje fakt, że Jezus zrobił to dla mnie, bym ja mógł być szczęśliwy, by grzech nie zniszczył mi życia. I bardzo trudna jest świadomość, że każdy mój grzech jest dodatkową raną, bólem jeszcze dołożonym w Wielki Piątek Jezusowi.